Dzieci mają zrobić wycinanki, które przykleją jako ozdoby do regulaminu klasy. My, czyli "Panie" mamy im pomóc, doradzić, tudzież cośtam narysować na kolorowym papierze. Chodzę więc po sali i pomagam- tu narysuję chmurkę, tam pochwalę... Jest jednak jeden Michał, który z uporem wycina sobie kółka i kwadraty a na moje propozycje pomocy reaguje wyniosłym milczeniem (nie wiem, czy umiecie sobie wyobrazić wyniośle milczącego dziewięciolatka, ale widok jest przekomiczny) godnym cesarza. W końcu wychowawczyni każe przynosić dzieciom swoje dzieła, z zastrzeżeniem, że figury geometryczne nie będą brane pod uwagę jako kandydaci. Dzieci biegną pokazać swoje kwiatuszki, słoneczka, dinozaury i inne badziewia, tylko Michał siedzi w ławce z zaciętą miną. Mikołaj, taki dobry kolega proponuje mu nieśmiało:
- To może poproś panią o pomoc?
Na co oburzony Michał odpowiada tubalnym (jak na dziewięciolatka) głosem:
- Ja tu będę gospodarzem! Ja się nie mogę kompromitować!
Jak tu nie kochać dzieci?
PS. Czy ktoś pamięta moje hasło do internetowego konta bankowego? Grrr...