poniedziałek, 14 listopada 2011

10

Bardzo przepraszam za to okrutne opóźnienie, ale bardzo dużo się dzieje ostatnio. Jak tylko znajdę troszkę czasu i polotu to dokończę tę mrożącą krew w żyłach historię, słowo harcerza!

piątek, 4 listopada 2011

9

OSTRZEŻENIE!To najbardziej chory i pokręcony wytwór mojej (i Gonza) wyobraźni, jaki kiedykolwiek ujrzał światło dzienne. Odłóżcie na bok uprzedzenia i kolację. Ciąg dalszy uzależniony jest o dwóch czynników: waszej chęci i tego, czy nie skierują nas na badania psychiatryczne.



Była zimna listopadowa noc. Silnik lekko poobijanego golfa mruczał zachęcająco. Kobra i Czarna Mamba (imiona zmienione) siedziały w samochodzie popijając żurawinowego Reddsa i opychając się mordoklejkami. Pusty już parking pod Tesco wydawał się świetnym miejscem, żeby się upić i narobić sobie wstydu. Czarna Mamba beknęła głośno i stwierdziła:
- Muszę się odpryskać- ze sposobu w jaki była ubrana i wyglądu jej fryzury można było z dużą dawką pewności wnosić, że czynność ta może odbyć się na stojąco. W sumie to nikt nie wiedział do końca, co ma w majtkach Czarna Mamba. A ci co wiedzieli, nie chcieli mówić. W ogóle przestali mówić...
- Tylko nie idź za daleko, lubię patrzeć jak sikasz- zwierzyła się niespodziewanie Kobra.
- Eeee... okej?- Czarna, mimo swoich licznych perwersyjnych doświadczeń była w lekkim szoku, ale postanowiła nie robić przykrości przyjaciółce, która znana była z tego, że ludzie którzy sprawiali jej przykrość, często w dziwnych okolicznościach schodzili z tego padołu. Otworzyła drzwi samochodu, do którego wpadło mroźne powietrze zalatujące dymem, szambem i czymś co zdechło jakiś czas temu. Wyszła i chwiejnym krokiem oddaliła się o kilkanaście metrów, kucając (o dziwo!) pod niskim murkiem, który niejedno już widział- nie zareagował więc na i ten, nieznany nikomu widok. Nieco speszona, odwróciła się tyłem do samochodu przyjaciółki, dopiero po dłuższej chwili zdając sobie sprawę, że nie zdjęła spodni. Niestety, było już za późno. Dziewczyna krzyknęła:
- No kurwa mać, to już drugie spodnie w tym tygodniu!- po czym nastąpiła wiązanka najbardziej wyszukanych epitetów rodem z najgorszej speluny w Lubarkowie. Po dokonaniu niezbędnych czynności fizjologicznych wstała, po czym zamaszystym ruchem zdjęła niezbyt przyjemnie pachnące dresy z pośledniego ortalionu. Wrzuciła je do stojącego nieopodal śmietnika i biegiem ruszyła w stronę cieplutkiego i przytulnego samochodu. Mniej więcej w połowie drogi zorientowała się, że przez niewielką szparę uchylonych drzwi pasażera wydobywa się gęsty, biały dym. Przyspieszyła- musiała domknąć drzwi! Już w samochodzie zrobiła głęboki wdech i za moment już nie pamiętała, że jej ulubione ortaliony leżą w śmietniku. Było śmiesznie, bo z Kobrą zawsze było śmiesznie. Jednym z jej rozlicznych talentów było mieszanie zioła w istnie nieziemskie kombinacje. Oczywiście nic tak dobrze nie smakuje pod skręta, jak najtańszy w mieście jabol. Po kilkunastu minutach, kiedy w samochodzie było już nieco bardziej przejrzyście, a butelka po jabolu beztrosko blokowała pedał gazu (bezpieczeństwo przede wszystkim!), dziewczyny zauważyły sześć osób biegnących w stronę parkingu z ciemnej uliczki. Kilka sekund później ustaliły wspólnie, że były to tylko dwie osoby. Jedną z nich była Skwara- miejscowy "lachon", teraz biegnąca rozpaczliwie na różowych szpilkach po nierównym bruku uliczki. Jej tlenione włosy rozwiewały się od pędu, a makijaż, który zwykle zdawał się być na stałe przyrośnięty do jej pospolitej twarzy, spływał malowniczo po policzkach i szyi. Był to zaiste niespotykany widok- nic dziwnego, że przykuł uwagę naszej dwójki. Jeszcze dziwniejszy był człowiek biegnący za Skwarą. Miał ze dwa metry wzrostu i był ubrany w jeden z tych kubraczków, które noszą zwykle woźne w szkołach. Na jego stopach odzianych w czerwone skarpetki jaśniały białe, skórzane sandały. Krzywo nałożona dziecięca czapka z wełnianym pomponem podskakiwała śmiesznie w rytm jego kroków. W prawej ręce dzierżył jak topór starą szczotkę klozetową. Z każdą sekundą dystans pomiędzy nim a słabnącą najwyraźniej dziewczyną malał. Kobra i Czarna Mamba zdecydowały poczekać na rozwój wypadków- w końcu było zimno, Czarna nie miała spodni a Skwara, nie oszukujmy się, nie należała do ich ulubionych koleżanek. Facet, roboczo nazwany przez nie "Heniek" od razu zdobył ich sympatię. W końcu nastąpiło nieuniknione- Heniek dopadł do Skwary. To, co stało się później, na zawsze odmieniło życia naszych bohaterek. No, może nie aż tak. Bowiem Heniek obalił tlenioną blondynę na beton parkingu, tuż pod jedną z licznych latarni i wbił jej zaostrzony koniec szczotki klozetowej prosto w oko.