poniedziałek, 29 sierpnia 2011

3

Spać nie mogę. I wymyśliłam.

Dominika obudziła się z krzykiem. Koszulka nocna przykleiła się do jej mokrych od potu pleców, czuła też strużkę spływającą po czole. Wstała z łóżka, podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Znów ten sam sen. Od kilku nocy budziła się przerażona tą samą sceną podsuwaną jej przez przemęczony umysł. Ta sesja naprawdę dawała jej w kość. I jeszcze upały. Był maj, ale temperatury od ponad dwóch tygodni sięgały trzydziestu stopni. Teraz jednak do pokoju wpadło chłodne, nocne powietrze. Dziewczyna jeszcze raz odtworzyła w pamięci sen.

Klęczała w kałuży krwi, płacząc przeraźliwie, mamrotała coś przez łzy. Na jej podołku spoczywała głowa mężczyzny. Na jego skroni widniała okropna rana, krwawiła obficie. Mężczyzna patrzył jej w oczy i uśmiechał się. Z trudem oddychał, a Przy każdym wdechu wydawał okropne, chrapliwe dźwięki. Z uśmiechem na ustach wycharczał coś w nieznanym jej języku, na jego zakrwawionych wargach pojawił się pęcherzyk powietrza. Potem mężczyzna zamknął oczy. Zawyła przeraźliwie, po czym podniosła się. Miała na sobie suknię z liliowego jedwabiu, z rękawami obszytymi bordową koronką. A może koronka była biała? Teraz jednak całą suknię pokrywały szkarłatno- brązowe plamy. Spojrzała przed siebie i zobaczyła innego mężczyznę. Twarz miał wykrzywioną gniewem, pokrywały ją plamki krwi. W lewej ręce trzymał srebrny świecznik, teraz również pokryty krwią, jak wszystko w tym pokoju; Tapeta w różowe kwiaty, biała narzuta na niewielkim łóżku i drewniana rama okna, na wszystkim widniały okropne, czerwone plamy. Mężczyzna patrzył na nią. Krzyczał coś w języku, który wydawał jej się jednocześnie obcy i znajomy. Odpowiedziała mu drżącym, zachrypniętym głosem, błagała o coś. On jednak uśmiechnął się, właściwie wykrzywił usta w nienawistnej parodii uśmiechu, po czym postąpił krok do przodu. Cofnęła się, szepcąc błagalnie, on jednak ciągle postępował w jej kierunku, spychając ją co raz dalej. W końcu poczuła za plecami chłód szyby w oknie. Nie mając drogi ucieczki, krzyknęła po raz ostatni, rozpaczliwie, wkładając w ten krzyk całą nadzieję i chęć życia. Mężczyzna uniósł rękę ze świecznikiem nad głowę i zatrzymał ją, jakby się nad czymś zastanawiając. Krew spływała po srebrnym uchwycie i jej krople rozbijały się o drewnianą podłogę. Kap, kap, kap. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Już odzyskiwała nadzieję, gdy nagle ręka opadła na nią z impetem. Nie zdążyła nawet zasłonić się rękami przed ciosem. Usłyszała własny krzyk i brzęk tłuczonego szkła.

Wtedy Dominika budziła się. To już czwarta noc z rzędu, nie wytrzymam tego chyba, pomyślała. Poszła do łazienki, przemyła twarz zimną wodą a potem napiła się prosto z kranu. Piła długo i łapczywie, zdarte od krzyku gardło z wdzięcznością przyjmowało ten podarunek. Wróciła do łóżka i sceny ze snu znów do niej wróciły. Taki był żywy i realistyczny… Po plecach przeszły jej ciarki, w gardle miała gulę, której nie mogła przełknąć. Och, i jeszcze jestem sama w domu… Jej współlokatorki nie wróciły jeszcze z imprezy, choć było już dobrze po drugiej. To było do nich podobne, ale Dominice to nie przeszkadzało, póki dziewczyny myły po sobie naczynia i płaciły swoją część czynszu na czas. Dogadywała się z nimi, choć nie nazwałaby ich swoimi przyjaciółkami. Spojrzała na zegarek. Jutro sobota, ale to jej kolej na sprzątanie, wolała się więc wyspać. Z westchnieniem zamknęła oczy i postarała się nie myśleć o niczym. Sen przyszedł zadziwiająco szybko. Łaskawa noc nie zesłała jej więcej koszmarów, przynajmniej nie takich, które by zapamiętała.

Kolejny dzień minął Dominice na sprzątaniu małego mieszkania i nauce do wtorkowego egzaminu, który miała nadzieję zdać w pierwszym terminie, jak wszystkie zresztą. Na studiach radziła sobie całkiem dobrze, co było dla niej lekkim szokiem po trzech latach walki o każdą promocję do następnej klasy w liceum. Cóż, interesował ją kierunek, który wybrała, więc i uczyć było się przyjemniej. Archeologia była dla niej fascynująca i musiała przyznać, że z chęcią chodziła na niemal wszystkie zajęcia. Egzaminy nie były więc wyzwaniem nie do pokonania, wolała jednak przejrzeć notatki, ot, choćby dla spokoju sumienia. Wieczorem wpadła do znajomych z akademika, tam zawsze była impreza. Choć uczyła się nieźle, nie była kujonką i nie stroniła od zabawy i zdarzało jej się porządnie zabalować. Tak było i tym razem. Na szczęście kolega z roku odprowadził ją pod sam blok i nawet nie był zbyt natarczywy w kwestii odprowadzenia jej dalej, do łóżka. Gdy weszła do mieszkania, westchnęła. Współlokatorek znów nie było, ale mogła się tego spodziewać, w końcu to sobota- święty dzień dla każdego studenta. Zrobiła sobie kilka kanapek, wzięła z lodówki do połowy opróżniony karton soku i weszła do swojego pokoju. Włączyła telewizor, po czym wyciągnęła z szafy stary dres i zrzuciła z siebie dżinsy. Usiadła na stołku przed niewielką toaletką, szczotkując włosy. Jej uwagę przykuła srebrna bransoletka, leżąca na kuferku z kosmetykami. Była gruba i wysadzana granatowymi kamieniami. Dominika znalazła ten skarb tydzień wcześniej w lumpeksie, leżała zakurzona i niepozorna w koszyku przy kasie, pełnym pojedynczych kolczyków, plastikowych pierścionków i wybrakowanych broszek. Od razu przypadła dziewczynie do gustu, i choć kosztowała prawie dwadzieścia złotych, Dominika kupiła ją bez zastanowienia. W drodze do domu z ciekawości wpadła do jubilera, by dowiedzieć się, czy ozdoba ma jakąś wartość. Spodziewała się, że to jakaś imitacja srebra, w końcu wygrzebała ją w lumpeksie. Gdy jubiler- siwy mężczyzna koło sześćdziesiątki, z zadziwiająco delikatnymi dłońmi, po kilkuminutowych oględzinach zaproponował Dominice za bransoletkę czterysta złotych, dziewczyna była w takim szoku, że przez dobrą minutę gapiła się na sprzedawcę z otwartymi ustami. Gdy ten powtórzył swoją ofertę, już, już miała się zgodzić, gdy jednak, pod wpływem impulsu- tak jak wtedy, gdy ją kupiła- odmówiła mu, po czym wróciła ze skarbem do domu. Teraz, gdy patrzyła na bransoletkę, zastanawiała się, dlaczego to zrobiła. Przecież to byłby interes życia! Podniosła ozdobę, po czym założyła ją. Prezentowała się niezwykle ładnie w żółtym świetle lampki; kamienie połyskiwały tajemniczo, a wygrawerowany na brzegach bluszcz zdawał się poruszać.

Gdy Dominika spojrzała z powrotem w lustro, głośno wciągnęła powietrze, po czym, przerażona, odsunęła się od niego tak gwałtownie, że zleciała ze stołka. Masując rękę, którą zamortyzowała upadek, próbowała uspokoić oddech. Mogłaby przysiąc, że z lustra spoglądała na nią inna kobieta. Nie zdążyła się przyjrzeć, zobaczyła tylko ciemne włosy, podczas gdy ona sama była blondynką…

- Mogłam nie palić tego trzeciego skręta, zaczyna mi się pieprzyć pod czaszką.- powiedziała do siebie pod nosem, po czym podniosła się z powrotem na stołek. Spojrzała w lustro. Kobieta nadal tam była.

- Co do… - zaczęła.

- Witaj- powiedziała kobieta w lustrze- jak masz na imię?

- Kurwa, kurwa, kurwa! Zabiję tego palanta, mówił że nic nie dodał do staffu!

- Kurwa to dość dziwny sposób na przedstawienie się innej kobiecie. Poza tym nie wyglądasz mi na taką- kobieta posłała Dominice drwiący uśmiech z drugiej strony lustra.

- Co się dzieje? To kolejny popieprzony sen?

- Nie tym razem, dziecinko. Choć przyznam, że sny to też moja sprawka.

- Co?

- Nie mam zbyt wielkiego pola manewru, jeśli chodzi o kontakt ze światem… Dopóki nie założyłaś mojej bransoletki i nie wprowadziłaś się w hm… odpowiedni stan za pomocą marihuany, nie miałam możliwości przekazania ci czegokolwiek w inny sposób- spokojny, rzeczowy ton kobiety wyprowadził Dominikę z pierwszego szoku.

- Co tu się dzieje? Kim jesteś, i czemu do cholery cię widzę?

- Nazywam się Brigitte i nie żyję od ponad stu lat, a widzisz mnie bo masz moją bransoletkę, a ja mam coś do załatwienia na ziemi, zanim wyruszę dalej. Długo musiałam czekać na taką okazję, ale w końcu się udało. To jak, pomożesz mi?


Ja znam dalszy ciąg;) Chcecie? Opinie mile widziane!

8 komentarzy:

  1. Uważam ze masz duży potencjał do napisania książki;)) serio;) ja czekam z niecierpliwością na dalszą część;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak będzie przemoc i łamane kości to chętnie. krew też ujdzie





    nie znam się na opowiadaniach, ale jakbyś w opisie snu dla eksperymentu pozastępowała słowo "krew" słowem "flaki" byłoby o wiele zabawniej :D

    btw. "Koszulka nocna przykleiła się do jej mokrych od potu... pleców" lol

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszesz. Chcemy więcej! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuba mogę zmienić plecy na inną, bardziej atrakcyjną część ciała na P, ale skąd flaki po uderzeniu w głowę? Ewentualnie szare fragmenty mózgu by się nadały, z tym że to takie mało poetyckie jest;p Obiecuję, że mój kolejny Twór poświęcę w dużej części flakom, może główną rolę odegra piła łańcuchowa...?

    OdpowiedzUsuń
  5. piła łańcuchowa to oklepane. ale nie przypominam sobie żeby ktoś kiedyś kogoś wybebeszył na przykład... wędzonym śledziem albo wieszakiem na ubrania, baterią paluszkiem czy kablem od prodiża (jest pewnie jeszcze 100 śmieszniejszych rzeczy które mogłyby się sprawdzić w tej roli).

    a na głowie mogłyby się znaleźć flaki nie jej, tylko kolesia którego chowała między nogami czy tam opierała o podołek, nie pamiętam. w końcu takie rzeczy lubią sobie bryzgać w różne strony :P

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też chcę więcej !! znasz moje zdanie na temat Twojej twórczości :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę więcej! Zawsze wiedziałam, że kiedyś znowu zaczniesz blogować :) A ja tu jeszcze na dodatek znajduję takie cudne wypociny... :) Tak trzymaj sis :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no dajesz,,, fajny tekst , wciągnelam sie :)

    OdpowiedzUsuń